Bill – oficjanie – odszedł, przekonując, że czeka nas świetlana przyszłość w interfejsach i za 5-10 lat znikną klawiatury i myszki, by ustąpić miejsca interfejsom opartym o przetwarzanie języka naturalnego (widać, że ktoś tu średnio się zna na tym zagadnieniu, bo inaczej takich głupot by oficjalnie nie głosił). Balmer albo oszalał, albo zmienia branżę na muzyczną (ale on chyba zawsze był taki). A tymczasem Steve pokazał MacBook Air – i już o tym wydarzeniu prawie połowa członków IxDA rozprawia (druga połowa zajmuje się kwestią czy Verdana, czy „Vernada”).
Co takiego szczególnego ma MacBook Air? Ma szczupłą sylwetkę, rodem z paryskich wybiegów, pamięć flash zamiast dysku twardego (Apple obecnie jest największym odbiorcą pamięci flash firmy Samsung) – kiedyś chłopaki z Jabłka pierwsi zrezygnowali ze stacji dyskietek, teraz z dysku twardego – i… „pasożytniczo” korzysta z napędów optycznych (CD, DVD) komputerów znajdujących się w pobliżu (to robi wrażenie) + kilka innych, pomniejszych już ciekawostek. Jednak z punktu widzenia branży, interesujące jest rozszerzenie kompetencji nowego gładzika. To już nie jest touch-pad, a multi-touch.
Sam mutli-touch nie jest jakiś rewolucyjny – w zasadzie idea (czy raczej technologia) wzięta jest z iPhone’a; gestykulacja, którą wykorzystuje także nie jest niczym nowym – w sporej mierze jest taka sama, jak chcociażby w Microsoft Surface. I właśnie to cieszy, że interefejs gestykulacyjny, który rodzi się na naszych oczach, ma spore szanse się przyjąć, dzięki standaryzacji gestów (zobacz filmy prezentujące gesty).
A gdzie jeszcze mamy do czynienia z koncepcją interfejsu gestykulacyjnego? Najbardziej znany to rzecz jasna interfejs wykorzystywany przy zabawie z Wii. Wprowadzano także gesty do obsługi softwaru – w przypadku przeglądarek internetowych (Safari, Opera) oraz w grach komputerowych – np. Black & White. Jednak bez polityki budowania standardu – alfabetu gestów – i to był błąd.